[English version] [wersja polska]

"GLENN GOULD czyli SZTUKA FUGI"
Stefan Rieger

Pierwsza oryginalna książka w języku polskim o Glennie Gouldzie, kanadyjskim pianiście i myślicielu. W maju 1998 roku książka została nominowana do najbardziej prestiżowej w Polsce Nagrody NIKE.

   Nie jest to biografia Goulda, ani nawet sensu stricto monografia: raczej wariacje na temat wielkiego Kanadyjczyka, jego idei i jego sztuki. Niektóre z tych wariacji mają postać "fugi", w której Gould jest tematem, a spośród rozmaitych kontrapunktów najważniejszymi, być może, są Bach, Gombrowicz, Beethoven i Czas.




   Glenn Gould /1932-1982/ to postać fascynująca. Był przede wszystkim genialnym pianistą, największym odtwórcą dzieł Bacha, jakiego wydała ziemia : meteorem, jaki przelatuje raz/dwa razy na stulecie. Ale sam za pianistę się nie uważał. Mówił, że jest "kanadyjskim pisarzem, kompozytorem i człowiekiem mediów, który w chwilach zatracenia grywa na fortepianie". Zdumiał wszystkich w 1964 roku, gdy u szczytu sławy, w 32 roku życia, definitywnie zerwał z publicznym koncertowaniem, poświęcając się pracy w radiowym lub telewizyjnym studio i nagrywaniu płyt. Był pierwszym /i jak dotąd jedynym/ "artystą studyjnym": wypracował "filozofię nagrań", które są odrębną dziedziną sztuki. Bliżej im do filmu, niż do teatru, który jest metaforą koncertu: krwawej "corridy". Gould eliminuje ze swego świata konflikt i rywalizację, idea "współzawodnictwa" jest mu wstrętną. Prawdziwa sztuka jest darem nie zamówionym i lekceważy popyt.
   
   Dlaczego "Sztuka fugi"? Nie tylko dlatego, że Gould był wcieleniem "polifonii", istotą z "kontrapunktycznym umysłem" i najlepszym wykonawcą fug Bacha. Fuga znaczy po włosku "ucieczka". W książce wszechobecny jest syndrom outsidera, który pragnie uciec od zgiełku w świat wyobraźni i "oszukać czas". Uciec od narzuconej z góry formy i wykreować własną, siłą woli bycia sobą.. Gould wypowiada wojnę tyranii mód, gustów i autorytetów, "wyzywa /jak mówi/ Zeitgeist", kwestionuje chronologię w sztuce, ignoruje tradycję. Szuka absolutu i transcendencji, nie chce być przyszpilonym w gablocie motylem, z numerkiem i datą. Jest idealistą, który chciałby grać na fortepianie tak jak Łużyn z powieści Nabokova grywał w szachy: bez szachownicy. Ale fuga - ów utwór bez narzuconej z góry formy - to także muzyka ostatecznego pojednania. Gould-uciekinier, samotnik i dziwak, wierzył w "miłosierdzie technologii", która oddziela ludzi od siebie elektronicznym buforem, eliminując konflikty - i tym bardziej ich zbliża, rozpinając nić bezpośredniej i czystej łączności. Wyłączywszy się ze świata, można uczestniczyć w grze z wolnej stopy : technika /płyta, radio, telewizja.../ stwarza wręcz optymalne warunki komunikowania "jeden do jednego", na wyższym szczeblu porozumienia, w nieskażonych agresją rejonach abstrakcji. I Gould zawzięcie komunikował: jako pianista, kompozytor, krytyk, eseista, spec od Bacha, Straussa i Szkoły Wiedeńskiej, twórca "kontrapunktycznych audycji radiowych", telewizyjny showman, parodysta, aktor i zawodowy prowokator.
   Czasem zdarza się, że otwieramy książkę lub puszczamy płytę, i nagle słyszymy łagodny lecz stanowczy głos: "Chodź za mną!". Wtedy wstajemy i idziemy. A inni /jakże mi ich żal/ niewzruszenie dalej siedzą. W przypadku Goulda porażenie jest nagłe i dogłębne. Fenomen wykracza daleko poza szeroki nawet krąg melomanów. Raz po raz spotykam przypadkowo "nawiedzonych gouldystów" wśród muzycznych profanów. Nawet głuchych jak pień fascynuje sama postać. Menuhin mówił o Gouldzie, że "kiedy ktoś wznosi się na takie wyżyny, oświetla nam drogę lepiej, niż ktokolwiek: wzbogaca naszą egzystencję o nowy wymiar."
   Z Gombrowiczem łączyło Goulda wiele: skrajna oryginalność, ekscentryczność, zamiłowanie do parodii i pastiszów, błazenad i prowokacji, do przywdziewania masek i szeroko pojętej gry. Gould przekomarzał się z Rubinsteinem i szydził z Horowitza, bluźnił na temat Mozarta /który "umarł za późno"/ i spierał się z Beethovenem. Nawet geniuszom patrzył wciąż na ręce, wychwytując każdy moment zasłabnięcia twórczej woli. Żył w nocy a spał w dzień, słuchał dwóch telewizji i radia czytając gazetę, konwersując i studiując Schoenberga jednocześnie, prawie się nie odżywiał, marzył o założeniu przytułka dla zwierząt na Dalekiej Północy, płoszył wędkarzom ryby, faszerował się lekami, bał się fizycznego kontaktu, samolotu i mikrobów, nienawidził jarzyn, wielbił kulturę japońską, Manna i Dostojewskiego, kochał się w trzech śpiewaczkach: Petuli Clark, Barbarze Streisand i Elisabeth Schwarzkopf. Był dziwakiem i pustelnikiem, czytającym znajomym książki przez telefon lub śpiewającym im opery. Był ciężkim neurotykiem, lecz wspaniałym, wesołym kompanem - taktownym, przyjaznym i szalonym. Był szaleńcem zdrowszym od większości ludzi.
   Z Gombrowiczem łączyło go przede wszystkim przekonanie, że prawdziwa sztuka polega na godzeniu przeciwieństw - powagi z humorem, dyscypliny i nirwany, intelektu i ekstazy. O kanadyjskim muzyku można napisać szkolne wypracowanie, ale byłoby to nieporozumieniem. Trudność polega na tym, że większość śmiertelników nie przyjmuje do wiadomości, iż można mówić lekko i z przymrużeniem oka o sprawach śmiertelnie poważnych. Taka też chce być ta książka.
   
   O czym ona właściwie jest? Mówiąc najkrócej: o muzyce. I o poszukiwaniu prawdziwych wartości, opierających się wszelkim konwenansom, tradycjom, dogmatom i podmuchom czasu. Idee Goulda są nicią przewodnią, z którą splatają się rozmaite dygresje. Forma przy tym jest nietypowa: stanowi próbę odwzorowania pewnych form muzycznych, a przynajmniej skonstruowania poszczególnych części na schemacie kilku emblematycznych dzieł.


   Część I, "Sztuka fugi", to próba ujęciu fenomenu Goulda w całości, złożonej z odbić w lustrach czternastu Kontrapunktów.
   W części II, "Fortepian dobrze utemperowany", zawiera zasadniczo rozważania nt jego sztuki pianistycznej, przeplecione dygresjami na temat Baroku i "autentyczności" w sztuce, interpretacji Bacha, innych wykonawców, poglądów Rolanda Barthes'a na "sztukę mieszczańską" itd..
   Część III, "Sonata", chce być nieortodoksyjnym spojrzeniem na historię muzyki, przez pryzmat upodobań Goulda - lecz niekoniecznie jego oczyma.
   Wreszcie w części IV, "Wariacje Gouldbergowskie" - obok uwag na temat koncertów, techniki nagraniowej, analogii między muzyką a filmem, roli mediów, pracy w radiu i telewizji - znalazło się chyba najwięcej elementów biograficznych.
   Obszerny ANEKS zawiera szczegółową Chronologię, Dyskografię, Filmografię i Bibliografię.
   Książka liczy 280 stron i zawiera wiele fotografii Glenna Goulda.



Wybór cytatów z recenzji w polskiej prasie.

" Dawno już nie czytałem książki muzycznej, która by mnie tak bardzo zafrapowała i poruszyła - swoim stylem pisarskim, żarliwością zaangażowania w temat, kompozycją - i z której autorem mógłbym się wręcz utożsamiać w odczuwaniu i pojmowaniu zjawisk, jakie przedstawia i opisuje. (...) Stefan Rieger pisząc tę książkę działał niczym wytrawny reżyser-dokumentalista : siebie sytuując na drugim planie, a pozwalając mówić przede wszystkim dokumentom, głównie samemu Gouldowi, jak też wiarygodnym świadkom jego życia i działalności. Wyłania się więc z kart książki osobowość wielce złożona, utkana z paradoksów i antynomii, ekscentryczna i zarazem ludzka, arcyludzka... ".
B. Pociej, " Tygodnik Powszechny ", 11/01/98

" To jedna z najbardziej inspirujących książek o sztuce, jakie ostatnio przeczytałem. (...) Jest rzadkim w Polsce przykładem (właściwie jedynym - trudno mi wymienić inne) intelektualnej biografistyki - gatunku, w którym specjalizują się Francuzi. Wybitna postać to dla autora biografii fenomen, którego egzystencja jest swoistym przesłaniem, tekstem, jak lubią mówić Francuzi, zadanym do odczytania. (...) Wielkie zaangażowanie i fascynacja Gouldem, jakiej uległ Rieger, udzielają się i czytelnikowi. "
J. Kawiorski," Klasyka ", 03/98

" Czytelnik od pierwszych stron prowokowany jest do dyskusji - ostrej, szczerej, wymagającej rzetelnego wysiłku umysłowego. Czy dla prawdziwego miłośnika sztuki może być coś wspanialszego ? W dodatku Rieger napisał (książkę) w formie... fugi - mamy więc zapewnioną dodatkową atrakcję : śledzenie tematów głównych, pobocznych, łączników, itd. ".
M. Tokarska," Studio ", 03/98

" Praca Stefana Riegera jest interesującym połączeniem dokumentu i literatury pięknej. Forma książki nawiązuje do Gouldowskich audycji kontrapunktycznych. Treść literacka staje się tworzywem, podlegającym quasi-muzycznemu przetworzeniu. (...) Również treść książki jest bardzo "gouldowska". Stefan Rieger potraktował poglądy Goulda tak, jak pianista traktował utwory muzyczne. Filozofia życiowa i artystyczna Kanadyjczyka stała się dla autora pretekstem do stworzenia własnej wizji zagadnienia. Treść jest prowokująca, jak prowokujące były nagrania Appassionaty czy Księżycowej ; skłania do dyskusji, podobnie jak słynna interpretacja I Koncertu fortepianowego Brahmsa ; przerysowuje pewne elementy, aby nadać im nowy wymiar - tak Gould postępował na przykład z basem Albertiego w sonatach Mozarta. (...) W tekście wyczuwam specyficznie francuską umiejętność pisania o rzeczach trudnych lekko i z polotem. Sporo jest wyrafinowanego humoru, ironii, aluzji, nawiązań, dobrze pojętej błyskotliwości. (...) Tę książkę powinien przeczytać każdy szanujący się meloman. Przeczytawszy ją inaczej słucha się Gouldowskich nagrań. Zapewniam ! "
A. Cieślak," Ruch Muzyczny ", 19/04/98

" Monografia Stefana Riegera jest intelektualnie bardzo gęsta, nasycona wieloma odnośnikami do historii i krytyki muzycznej, filozofii i literatury. Obok klasyków : Bacha i Mozarta, współczesnych wirtuozów - Menuhina i Richtera, natrafiamy w niej na : Nietzschego, Kafkę, Manna i Ciorana. Spośród figur niemuzycznych najczęściej potykamy się o Gombrowicza. On to za pośrednictwem autora staje się duchowym sprzymierzeńcem Goulda, próbuje z nim grać, rozumie jego wyobcowanie, szukanie formy ".
Z. Baran," Rzeczpospolita ", 20-21/12/98

" Gombrowicz ze swoimi obrazoburczymi uwagami o sztuce jest dla Riegera idealnym kontrapunktem w rozważaniach o tym, co to znaczy w XX wieku być artystą. "Uciekanie od narzuconej z góry formy i kreowanie własnej, siłą woli bycia sobą, bez względu na zmieniające się okoliczności - oto sztuka fugi" - brzmi ostatnie zdanie książki. A czas ? Czas to religia. Gouldowska obsesja zatrzymania czasu prowadzi wprost do czasu sakralnego, który unieważniając czas świecki, ustanawia własny porządek - "wieczną teraźniejszość, gdzie nie ma " przedtem " i " potem ", ale wszystko staje się zawsze". (...) Mowa dźwięków może przenosić nas w sferę sacrum stosunkowo łatwo, bonie dotyka jej inflacja słów ; jest w XX wieku wielu ludzi, a Gould był zapewne jednym z nich, dla których muzyka pozostaje najdostępniejszym sacrum. I w ten sposób książka o pianiście nieoczekiwanie zmienia się w traktat teologiczny ".
M. Cichy," Gazeta Wyborcza ", 25/05/98

" W dziedzinie literatury muzycznej prawdziwym ewenementem jest poświęcona wielkiemu kanadyjskiemu pianiście, myślicielowi, ekscentrycznemu artyście książka Glenn Gould czyli sztuka fugi, napisana przez polskiego autora S.Riegera (piękne wydanie oficyny "słowo/obraz terytoria" "
M. Gumkowski," WiK ", 05/12/97

" Zwraca uwagę dbałość o estetykę edycji, co w przypadku książki o artyście ma znaczenie nie tylko techniczne. Oryginalna typografia, bogaty wybór zdjęć, przejrzysta dyskografia, skrupulatne kalendarium życia i twórczości artysty, sprawiają, że lektura książki jest prawdziwą przyjemnością. "
" Gazeta Krakowska ", 17/12/97


AUTOR :
Stefan Rieger
Tel: 33 (0) 251 20 30 85
E-mail : stefanrieger2009@gmail.com

WYDAWCA :
słowo/obraz terytoria s.c.
ul. Grunwaldzka 74/3 , 80-244 Gdańsk
Red. Naczelny : Stanisław Rosiek
Tel : (0058) 341.44.13 Tel/Fax : (0058) 345.47.07

E-mail : slowo-obraz@terytoria.com.pl